Monte Cristi po raz pierwszy

Koniec lutego 2013

PEŁNA WERSJA PRZEWODNIKA PO DOMINIKANIE

Opuszczam dzisiaj Sosuę, jadę do Monti Cristi. Poprzedniego dnia mam jeszcze małą scysję w Puerto Plata z motochonchistą...Nie tak wartą może i wspominania.... ; pan chce 500 pesos za niecałą godzinę „roboty”. Wyśmiewam go i po długich targach płacę mu 150 pesos. Rozpieszczeni przez krótkoterminowych i niczego nieświadomych turystów, chciwi na pieniądze...Praktycznie jedyne przypadki nieuczciwości Dominikanczykow zdarzyły mi się właśnie w regionie Puerto Plata (po Punta Canie "all inclusive", jest to najbardziej popularny region wśród turystów)...Cóż zrobić.

Droga do Monte Cristi z Sosua prowadzi przez Puerto Plata i Esperanze. Odcinek Puerto Płata – Esperanza to istny koszmar – dziury wielkości człowieka na drodze, muldy, koleiny, wyboje i bóg wie co jeszcze. Wpadam w taką jedną wielką dziurę; motocykl podskakuje niczym pijana kowbojka na byku – to cud, że psuje się tylko to, co się zepsuło. Czyli jedna z linek mocujących bagaż się urywa („dominikańska jakość?”), wpada w łańcuch i powoduje, że ten ostatni spada...Na szczęście tylko tyle..Żadnego gwałtownego upadku z motorka czy też mechanicznego uszkodzenia. Usterka zdarza się akurat koło punktu napraw...Płacę panu 100 pesos za założenie łańcucha. Szokująco tanie są tutaj te naprawy motorków....

Natomiast odcinek Esperanza – Monte Cristi to cud miód i orzeszki prawie że. Droga prawie bez dziur, równa, o małym natężeniu ruchu, z pustą przestrzenią dookoła zdajaca się wołać: „ weź mnie, pędź tak szybko jak możesz, masz ku temu warunki, grzej ile wlezie”...No to  grzeję ile wlezie..czyli te 80-90 km/h ;-). Wystarcza...Po drodze spotykam jeszcze, jak się okazuje Hiszpana z Murcii, pracującego na stacji benzynowej gdzieś na tym dominikańskim zadupiu ;-). Śmieję się w duchu z niego, gościu około 40stki a pracuje na takim zadupiu...Pytam czy ma jakieś dokumenty, pozwolenia o pracę, cokolwiek...Mówi, że tutaj to nie potrzebne ;-). Jest tu od ponad 3,5 roku i sobie w miarę chwali...Co z tego, że za pieniądze, które tu zarabia, w Murcii ciężko by mu było wynająć nawet głupi pokój...Tutaj ma wszystko taniej i cieplej...

Około 17stej dojeżdżam do Monte Cristi. Kolejna czarującą mieścina, w której niewiele się dzieje... Poprzetykana krzyżującymi się alejami, z sympatycznymi ludźmi, kolejne urocze ciekawe zadupie na Dominikanie. Sporo ludzi tutaj żyje targiem (i z targu pewnie też) w Dajabon, który odbywa się dwa razy w tygodniu – w poniedziałki i piątki. Zjeżdża się tam sporo ludzi z Haiti, którzy handlują czym popadnie..Dominikańczycy kupują wszystko, co ma dobrą cenę bez zbędnego rasizmu. Biznes nie zna tego pojęcia i dobrze 🙂

Jedna z plaż położonych zaraz przy miasteczku Monte Cristi. Prawda, że ładnie 😉 ?

Zatrzymuję się w hotelu w Monte Cristi, za który płacę 250 pesos (czytaj w przewodniku o tanich hotelach w Monte Cristi) – a więc jeszcze taniej niż Gaspar Hernandez. Pokój czysty i bez robactwa.  Odkrywam pescaderię – pan mówi, że spokojnie można rybkę zjeść u niego rybkę za 180 pesos z ziemniaczkami. Jutro tam wpadnę na bank 😉 A tymczasem wypijam butelczynę hiszpańskiego wina na spółkę z ludźmi z hotelu – winko za 115 pesos, a tyle radości...

DOMINIKANA - TANIE HOTELE, PORADY I NAJCIEKAWSZE MIEJSCA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wypełnij proszę * Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.